HORROR AMITYVILLE / THE AMITYVILLE HORROR (1979)
reż. Stuart Rosenbreg; scen. Sandor Stern
kraj produkcji: USA
Amityville to jeden z klasycznych horrorach o nawiedzonych domów. Historia jego jest niby oparta na faktach, bo Ronald DeFao zamordował swoją rodzinę w nocy 13 listopada 1974 roku i tłumaczył się, że zrobił to, ponieważ słyszał w głowie głosy. Rok później rodzina Lutzów wprowadziła się do rezydencji, lecz uciekła po niecałym miesiącu twierdząc, że dom nawiedzają duchy. W ogóle film jest na podstawie książki autorstwa Jaya Ansona pod tytułem Amityville.
George i Kathy Lutz dopiero co się pobrali. Mają trójkę dzieci z pierwszego małżeństwa Kathy. Kupują dom w Amityville na przedmieściach Long Island. Wiedzą, że rok wcześniej miejsce miał tutaj okrutny mord, lecz postanawiają kupić rezydencje, bo cena jest niska. Niedługo po wprowadzeniu odwiedza ich duchowny - ojciec Delaney, który wyczuwa obecność duchów. Podczas jego pobytu nagle zaczyna do pokoju wlatywać wiele much, a także słyszy dziwne szepty. Po powrocie próbuje kontaktować się z rodziną Lutzów, lecz na linii telefonicznej słychać tylko zakłócenia. Ich córka, Amy, zaczyna rozmawiać z urojoną przyjaciółką Jody, lecz rodzice się tym nie przejmują. Kathy zauważa, że George z dnia na dzień coraz bardziej się zmienia. Zaczyna wyglądać coraz gorzej i zachowuje się dziwnie. W domu zaczyna się dziać coraz więcej niewytłumaczalnych zjawisk. Z toalety zaczyna wypływać dziwna czarna maź, wszyscy duchowni co próbują ich odwiedzić od razu uciekają z domu, a także okna zaczynają się same otwierać i zamykać. Rodzina zaczyna wierzyć w to, że ich apartament nawiedzają duchy...
Jak widać, fabuła jest jedną z najlepszych w historii kina. Filmy o nawiedzonych domach zawsze mi się podobały a historia domu w Amityville jest szczególnie urokliwa, co dostrzegli także twórcy filmowi, bo kontynuacji wyszło na prawdę dużo. Groza jest dawkowana powoli, nie doświadczymy tutaj super jump scen, lecz dreszczyk emocji jest obecny przez cały seans. Prócz ciekawego motywu mamy tu również fenomenalną muzykę autorstwa Lalo Schifrina (swoją drogą nominowana do Oscara), która świetnie podkręca tajemniczy nastrój. Do gry aktorów nie można się przyczepić, bo wygląda na naturalną, a rola Jamesa Brolina, który wciela się w postać Georga jest fenomenalna. Te jego zmiany charakteru i nastroju wypadają strasznie autentycznie i w ogóle aktor wygląda w tym filmie jak jakiś psychopata (przy oglądaniu skojarzył mi się Jack Nickolson z Lśnienia). Podobno aktor musiał przeczytać całą powieść aby dostać rolę w filmie. Co najlepsze, gdy podczas przerwy w czytaniu poszedł rozwiesić spodnie to za każdym razem jak wracał do powieści spadały one na ziemię. Stwierdził przez to, że coś wyjątkowego musi być w tej historii i przyjął rolę. Nie doświadczymy tu także zbytnio dłużyzn, mimo iż film trwa prawie dwie godziny. Efekty specjalne jak na rok wydania filmu też robią wrażenie, a w szczególności mnie urzekła scena gdzie krew wypływa ze schodów i ścian. Amityville to pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się fana horroru i gatunku ghost story. Jestem pewny, że nie zawiedziecie się na tej części, a jak wam się spodoba i będziecie mieli ochotę na dalsze losy domu w Amityville to najmniejszy problem, ponieważ kontynuacji jest sporo.
SCREENY
TRAILER
OCENA
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz