Blogger Tips and TricksLatest Tips For BloggersBlogger Tricks

czwartek, 4 lipca 2013

Zmierzch (2008)


ZMIERZCH / TWILIGHT (2008)
reż. Catherine Hardwicke; scen. Melissa Rosenberg
kraj produkcji: USA

Propozycja zrecenzowania „Zmierzchu” spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i wywołała u mnie ogromną radość. Nie wiem czemu większość ludzi (nie mówię o ludziach płci żeńskiej w przedziale 12-15 lat) go tak nienawidzi i miesza z błotem, często nawet nie oglądają zwiastuna. Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam dziełoCatherine Hardwicke, widnieje ono na mojej osobistej liście filmów „tak złych, że aż dobrych”.

„Zmierzch” już od samego początku pokazuje nam z czym będziemy mieli do czynienia. To bardzo miło ze strony twórców- jeśli nie jara Cię skacząca sarna i głos młodej dziewczyny rozważającej o „śmierci za kogoś” to od razu wyłączasz film . Po tym krótkim i jakże intrygującym wstępie widzimy główną bohaterkę- Bellę Swan, graną przez Kristen Stewart z kaktusikiem. Dziewczyna właśnie wyprowadza się z Arizony do Forks w stanie Waszyngton. Ma zamieszkać z tatą, gdyż nowy mąż mamy jest sportowcem, a taki zawód łączy się z częstymi przeprowadzkami. Może to i słusznie, że nie pozwalają mieszkać jej samej, chociaż ma już 17 lat. Od razu widać, że dziewczyna jest niezbyt mądra. Warto również zapamiętać jej wyraz twarzy, kiedy musi pożegnać się z mamą. W ogóle proponuję się go nauczyć, ponieważ jest to taka mina, która pozwoli nam pokazywać wszelkie emocje- strach, niepewność, ból, ale również radość, zaskoczenie i zainteresowanie.

Zatem Bella przyjeżdża do Forks, dostaje samochód od ojca szeryfa i jedzie do szkoły. Jest zagubiona, nieśmiała i nie umie grać w piłkę. Otaczają ją stereotypowi ludzie z amerykańskiej szkoły (popularny sportowiec, redaktor gazetki szkolnej, cheeleaderka). Są jednak wyjątki- piątka adoptowanych dzieci państwa Cullen. Na pierwszy rzut oka widać, że z tymi ludźmi jest coś nie tak. Ale oczywiście nikt nie widzi ich bladych twarzy, podkrążonych oczu i faktu, że nie przychodzą do szkoły w słoneczne dni. Nie, oni są po prostu outsiderami, którzy z nikim nie rozmawiają i nawet mają partnerów z własnego „otoczenia”. Wyjątkiem jest Edward (w jego postać wcielił się Robert Pattison), z którym Bella ma zaszczyt siedzenia na biologii. Chłopak najwyraźniej nie jest z tego powodu zadowolony, bo zachowuje się bardzo dziwnie- zasłania usta dłonią, nie odzywa się przez całą lekcję i wybiega z zali równo z dzwonkiem (no to akurat przejaw normalności), a potem nie przychodzi do szkoły przez kilka dni. Bella jest bardzo zatroskana, co pokazuje swoją standardową miną i zastanawia się, gdzie też się on podziewa.

Aha- ważna rzecz- w międzyczasie zaczynają się dziać „straszne rzeczy”- coś zabija mieszkańców Forks i wysysa ich krew. Nikt oczywiście nie wie co to, a widzowie z pewnością obstawiają tygrysa (przynajmniej ja tak typowałam). Policja również podejrzewa wściekłe zwierzę. Jednak fakt, że ludzie giną w tajemniczych okolicznościach jest średnio ważny, gdyż… Edward wraca do szkoły i rozmawia z Bellą podczas oglądania cebuli przez mikroskop. Do swoich worów pod oczami i bladej cery dokłada zmieniające kolor oczy i… niesamowitą siłę! Ratuje bowiem Bellę przed śmiercią, odpychając jedną ręką (!) rozpędzony w jej stronę samochód. Bohaterka zaczyna podejrzewać, że z Edwardem jest coś nie tak. Tajemniczości całej sprawie dodaje opowieść Jacoba- młodego Indianina, który opowiada Belli, że według legendy jego plemię pochodzi od wilków, natomiast Cullenowie- od „wrogiego klanu”. Ta wiadomość dosłownie zwala Bellę z nóg, jej twarz pozostaje taka sama, a mózg zaczyna pracować na najwyższych obrotach. Rozpoczyna więc internetowe śledztwo i jedzie do większego miasta pomóc koleżankom w wyborze sukienki na szkolny bal. W tym groźnym mieście zostaje napadnięta przez bandę złoczyńców. Z opresji ratuje ją pojawiający się z nikąd Edward w sportowym aucie. Podczas wspólnej kolacji, na której chłopak nic nie je, Bella dowiaduje się, że ma on zimne dłonie i potrafi czytać w myślach wszystkich ludzi oprócz niej. Jak to się dzieje? Nie jest to do końca wyjaśnione, ale moja teoria jest taka, że w przypadku Belli, Edward po prostu nie ma w czym czytać.


Bella wraca do domu i dzięki najlepszemu przyjacielowi ucznia- wyszukiwarce Google, znajduje informacje, które wskazują jednoznacznie na fakt, że… Edward jest wampirem.
Dziewczynę średnio to obchodzi, a dodatkowo uspokajają ją słowa ukochanego- zapewnia ją, że nie żywy się ludźmi. Chociaż traktuje Bellę jak „własny narkotyk” to skacze z nią na plecach przez las (a raczej jakiś mało sprawny grafik nieumiejętnie przesuwa tło). Dodatkowo okazuje się, że wampiry nie umierają od słońca- ich skóra świeci w promieniach słonecznych. Belli najwyraźniej podoba się fakt posiadania diamentów na skórze chłopaka w którym jest bezwarunkowo zakochana.

Mimo, że Edward i jego rodzina potrafią nad sobą panować, nie można tego powiedzieć o innych wampirach- Jamesie, Victorii i Laurentcie (ten ostatni jest grany przez Ediego Gathegiego. Czyli wampiry nie muszą być blade). Otóż ta trójka postanawia zapolować na Bellę, bo… mają naturę łowców. Po brawurowej ucieczce od ojca, który cały film gra człowieka, któremu jest wszystko jedno, Bella i telefonie od James’a, który rzekomo przetrzymuje jej matkę idzie do Sali baletowej, gdzie ćwiczyła jako dziewczynka. James rzuca się na nią, łamie jej kości (mina uniwersalna świetnie obrazuje również ból) i gryzie ją- dziewczyna jest zakażona jadem. I teraz następuje moja ukochana scena z całego filmu. Do Sali wpadają Cullenowie, ćwiartują Jamesa i wrzucają go do ognia, a Edward walczy ze swym pożądaniem, wysysając truciznę z organizmu Belli. 

Następnie mamy do czynienia z zakończeniem na najszybszych obrotach. Bella budzi się w szpitalu, mówi, że chce dalej mieszkać w Forks, potem idzie na bal z Edwardem i nogą w stabilizatorze. Podczas niezwykłego tańca pełnego miłości (widać, że aktorzy jakoś niezbyt mają się ku sobie) prosi swojego wampira, żeby i ją przemienił w tę piękną istotę. Ukochany nie godzi się. Dlaczego? Bo będą jeszcze kolejne części!


Tak właśnie wygląda „Zmierzch”. To film jednej miny Kristen Stewart, gapienia się wampira na Bellę, miłości zakazanej, pokazanej w taki sposób, że dziękujemy Niebiosom, że jest zakazana i niesamowicie złych efektów specjalnych i ogólnie nierealnej historii, nawet jak na film o wampirach. I to jest właśnie w nim najlepsze- za 37 milionów dolarów zrobiono doskonałą parodię… wszystkiego, od historii o wampirach zaczynając, kończąc na najnowszych zdobyczach techniki. 


„Zmierzch” zatem nadaje się dla dwóch grup- młodziutkich dziewczynek, które widzą w opowieści o Belli i Edwardzie ucieleśnienie swoich marzeń oraz ludzi, którzy potrafią śmiać się z nieudolności twórców i lubią czasami popatrzeć jak można zmarnować pieniądze.


SCREENY




TRAILER


OCENA
2/10

1 komentarz:

  1. Nie jestem jakimś fanem "Zmierzchu", ale wg mnie 2 to zdecydowanie za mało :P Fakt, że skończyłem tylko na pierwszej części, ale myślę, że to typowy średniak :)

    OdpowiedzUsuń