ZAUŁEK POTWORÓW / THE MONSTER'S CORNER (2011)
autor: różni autorzy
Uwielbiam antologie. Krótkie formy różnych autorów trafiają do mnie bardziej niż długie powieści, ponieważ jest szybko, konkretnie i na temat. Zaułek potworów był tworzony pod redakcją Christophera Goldena, człowieka, który jest dobry w swoim fachu, a nawet dostał nagrodę Brama Stokera, co już o czymś świadczy. Sugerując się okładką, myślałem, że będzie to coś w stylistyce j-horroru - stety, niestety jest inaczej, choć również mrocznie i tajemniczo.
Po krótkim wprowadzeniu pierwszym opowiadaniem jest Trudny wiek autorstwa Davida Lissa. Opowiada on o rodzinie, której dziecko to typowy maniak komputerowy - brak przyjaciół i zainteresowań, prócz oczywiście gier komputerowych. Wielkim zdziwieniem dla rodziców jest to, że chłopak idzie na noc do przyjaciela. Jak się potem okazuje jego znajomym jest dziewczyna. Ojciec dziecka zakochuje się w uroczej czternastolatce, która w głębi duszy jest ghulem. Opowiadanie wywarło na mnie dobre wrażenie. Fajny klimat, pisane dobrym językiem, chociaż krwawe wybitnie nie jest.
Jonathan Maberry przedstawił tu opowiadanie Święty John. Mi osobiście nie wiem czemu kojarzy się z grą Devil May Cry. Trwa apokalipsa i główny bohater ratuje niewinną kobietę z rąk gwałcicieli. Mamy tu to co fani gore lubią najbardziej, czyli dużo krwi i jatki, spotęgowana akcja i napięcie. Polecam.
Ruta autorstwa Laureny Groff opowiada o starej kobiecie, która więziła w domu dziewczynę czekając aż urodzi, aby potem porwać jej dziecko. Fabularnie nic szczególnego, ale opisy i język autora jest świetny. Łykniecie je bez popity.
Kolejne opowiadanko, strasznie króciutkie to Uległy Johna McIlveena. Opowiada o pożądaniu księdza do kobiet. Strasznie zabarwione erotyczne, ale zdecydowanie za krótkie.
Zerwane szwy, rozbite szkło - taki tytuł nosi opowiadanie Kevina J. Andersona. Opisana jest w nim przygoda dobrze znanego nam Frankensteina, który zamieszkuje w żydowskim getcie. Momentami brutalne, całkiem konkretnie napisane, jednak średnio przepadam za łączeniem potworów z wojną światową.
Sharyn McCrumb serwuje nam niestety chyba najsłabsze opowiadanie w całym zbiorze. Pod tytułem Szaman i człowiek-ćma, kryje się ni jaka opowiastka o człowieku, który spotkał tytułowe monstrum i prowadzi z nim rozmowy na temat przeszłości i przyszłości. Nic specjalnego.
Wielkolud Davida Moody od początku kojarzy się z filmową Godzillą. Człowiek został przypadkiem zmutowany promieniowaniem w laboratorium, przez co jego ciało ciągle rośnie. Jest już tak duży, że chce czy nie chce depcze ludzi i niszczy budynki. Łatwo w tym opowiadaniu znaleźć drugie dno, którym jest tęsknota za rodziną. Według mnie lepiej by wyglądała ta opowieść w formie komiksu.
Rakshasi Kelley Armstrong, to znów jeden z moich faworytów. Opowiada o dziewczynie, która od dwóch stuleci pokutuje za swoje zbrodnie. Popełniła je gdy była jeszcze człowiekiem, a teraz jest rakashasi, bo została wskrzeszona przez zawarcie umowy z ishą. Szybka akcja, sporo krwi i ogólnie interesująca fabuła to jest to co lubię najbardziej.
Nate Kenyon napisał opowiadanie Płodząc demony. Jeden z ludzi tworzy demoniczne dzieła z martwych zwierząt i ludzi, które potem ożywają. Takie sobie opowiadanie, chociaż czuć dreszczyk emocji.
Dana Stabenow reprezentowana jest przez Syreni śpiew. Kolejna nic nie warta opowieść o trzech dziewczynkach, które są prostytutkami i zabiły swojego alfonsa. Jedynym zaskoczeniem był oryginalny podział na rozdziały.
Mniej niż dziewczyna Chealsa Cain to opowieść o tym jak dwie koleżanki mordują swoją trzecią koleżankę i zjadają jej oczy. Nie powiem, mocna opowieść i dość przyjemnie opisana. Jedna z tych co ciągnie ocenę zbioru do góry.
Teraz pora na najdłuższe chyba opowiadanie w tej antologii. Okrutny złodziej rumianych niemowląt autorstwa Toma Piccirilli to opowieść o mężczyźnie, który przenosi się po dwóch światach, gdzie kradnie ludzkie niemowlęcia i podmienia na dzieci ze swojego świata. Jedna z podmian nie udała się i ludzkie dziecko w ich wiosce jest torturowane. Wielki plus za nieprzeciętną opowieść. Mimo, że trup się nie ściele całkiem przyjemnie się czyta.
Sarah Pinborough w Sali krzyku przedstawia nam swoją wersję mitologicznej Meduzy. Mamy tu ukazaną historię jak główna bohaterka z wężami na głowie, kusi mężczyzn i zamienia ich w kamień. Kolejna słabizna w zbiorze. Dobrze, że krótka.
Zła autorstwa Heather Graham, kolejny mój faworyt. Opowiada o dziewczynie, która jest wyznawcą religii Wicca i zakochuje się w katoliku, który wierzy w moc Boga i sprawiedliwości. W tym samym czasie na świecie panuje inkwizycja i dużo osób zostaje skazanych na śmierć. Uwielbiam klimat inkwizycji, więc opowiadanko strasznie do mnie trafiło.
Okaz 313 Jeffa Stranda wywołało u mnie uśmiech na twarzy. Szalony naukowiec hoduje rośliny, które żywią się ludźmi, a nawet jedna w drugiej się zakochuje. Opowiadanie dobre, ale tematyka nie dla mnie.
Tananarive Due ze swoim Jeziorem przenosi nas na Florydę, gdzie nauczycielka kupiła sobie nowy dom, z kawałkiem jeziora. Nikt nie powiedział jej, że w lato na Florydzie nie można pływać, przez co kobieta zmienia się powoli w rybę. Rosną jej błony między palcami, nie może długo być na powierzchni. Niby takie nic, a jednak wciągnąłem się. Chętnie przeczytałbym powieść w takim klimacie.
Ta druga, którą stworzył Michael Marshall Smith jest opowiadaniem o kobiecie, która nie chce wracać do Anglii, która uważa, że jej życie tutaj jest bez sensu, że powinna się rozwieść z mężem i zacząć nowe życie. Chociaż zero tu horroru i grozy, to spodobał mi się styl pisarza, strasznie lekki i łatwo przyswajalny.
Ciągle się dziwicie, dlaczego chcemy was odruchowo ukatrupić, czyli alfabetyczny pseudomanifest spisany przez Gary'ego A. Braunbecka, to rzecz, której najbardziej nie kumam w tym zbiorze. Nie rozumiem o co w tym chodzi, czy to jest coś na zasadzie słowniczka, czy opowiadania... Całkowicie niepotrzebna rzecz.
I na końcu Jezus i Szatan biegają po pustyni, to parafraza mitu biblijnego o kuszeniu Jezusa autorstwa Simona R. Greena. Lekkie i przyjemne, bez grozy i strachu. Ot, bardziej ciekawostka.
Podsumowując, Zaułek potworów fana prawdziwego horroru trochę zniesmaczy. Mamy kilka dobrych opowiadań, ale również dużo słabizny klasy B. Niemniej fajnie, że duża ilość autorów mogła zaproponować czytelnikowi swój kunszt. Jeśli ktoś zaczyna dopiero przygodę z horrorem to może się tu odnajdzie. Do mnie do końca ten zbiór nie przemawia.
Sharyn McCrumb serwuje nam niestety chyba najsłabsze opowiadanie w całym zbiorze. Pod tytułem Szaman i człowiek-ćma, kryje się ni jaka opowiastka o człowieku, który spotkał tytułowe monstrum i prowadzi z nim rozmowy na temat przeszłości i przyszłości. Nic specjalnego.
Wielkolud Davida Moody od początku kojarzy się z filmową Godzillą. Człowiek został przypadkiem zmutowany promieniowaniem w laboratorium, przez co jego ciało ciągle rośnie. Jest już tak duży, że chce czy nie chce depcze ludzi i niszczy budynki. Łatwo w tym opowiadaniu znaleźć drugie dno, którym jest tęsknota za rodziną. Według mnie lepiej by wyglądała ta opowieść w formie komiksu.
Rakshasi Kelley Armstrong, to znów jeden z moich faworytów. Opowiada o dziewczynie, która od dwóch stuleci pokutuje za swoje zbrodnie. Popełniła je gdy była jeszcze człowiekiem, a teraz jest rakashasi, bo została wskrzeszona przez zawarcie umowy z ishą. Szybka akcja, sporo krwi i ogólnie interesująca fabuła to jest to co lubię najbardziej.
Nate Kenyon napisał opowiadanie Płodząc demony. Jeden z ludzi tworzy demoniczne dzieła z martwych zwierząt i ludzi, które potem ożywają. Takie sobie opowiadanie, chociaż czuć dreszczyk emocji.
Dana Stabenow reprezentowana jest przez Syreni śpiew. Kolejna nic nie warta opowieść o trzech dziewczynkach, które są prostytutkami i zabiły swojego alfonsa. Jedynym zaskoczeniem był oryginalny podział na rozdziały.
Mniej niż dziewczyna Chealsa Cain to opowieść o tym jak dwie koleżanki mordują swoją trzecią koleżankę i zjadają jej oczy. Nie powiem, mocna opowieść i dość przyjemnie opisana. Jedna z tych co ciągnie ocenę zbioru do góry.
Teraz pora na najdłuższe chyba opowiadanie w tej antologii. Okrutny złodziej rumianych niemowląt autorstwa Toma Piccirilli to opowieść o mężczyźnie, który przenosi się po dwóch światach, gdzie kradnie ludzkie niemowlęcia i podmienia na dzieci ze swojego świata. Jedna z podmian nie udała się i ludzkie dziecko w ich wiosce jest torturowane. Wielki plus za nieprzeciętną opowieść. Mimo, że trup się nie ściele całkiem przyjemnie się czyta.
Sarah Pinborough w Sali krzyku przedstawia nam swoją wersję mitologicznej Meduzy. Mamy tu ukazaną historię jak główna bohaterka z wężami na głowie, kusi mężczyzn i zamienia ich w kamień. Kolejna słabizna w zbiorze. Dobrze, że krótka.
Zła autorstwa Heather Graham, kolejny mój faworyt. Opowiada o dziewczynie, która jest wyznawcą religii Wicca i zakochuje się w katoliku, który wierzy w moc Boga i sprawiedliwości. W tym samym czasie na świecie panuje inkwizycja i dużo osób zostaje skazanych na śmierć. Uwielbiam klimat inkwizycji, więc opowiadanko strasznie do mnie trafiło.
Okaz 313 Jeffa Stranda wywołało u mnie uśmiech na twarzy. Szalony naukowiec hoduje rośliny, które żywią się ludźmi, a nawet jedna w drugiej się zakochuje. Opowiadanie dobre, ale tematyka nie dla mnie.
Tananarive Due ze swoim Jeziorem przenosi nas na Florydę, gdzie nauczycielka kupiła sobie nowy dom, z kawałkiem jeziora. Nikt nie powiedział jej, że w lato na Florydzie nie można pływać, przez co kobieta zmienia się powoli w rybę. Rosną jej błony między palcami, nie może długo być na powierzchni. Niby takie nic, a jednak wciągnąłem się. Chętnie przeczytałbym powieść w takim klimacie.
Ta druga, którą stworzył Michael Marshall Smith jest opowiadaniem o kobiecie, która nie chce wracać do Anglii, która uważa, że jej życie tutaj jest bez sensu, że powinna się rozwieść z mężem i zacząć nowe życie. Chociaż zero tu horroru i grozy, to spodobał mi się styl pisarza, strasznie lekki i łatwo przyswajalny.
Ciągle się dziwicie, dlaczego chcemy was odruchowo ukatrupić, czyli alfabetyczny pseudomanifest spisany przez Gary'ego A. Braunbecka, to rzecz, której najbardziej nie kumam w tym zbiorze. Nie rozumiem o co w tym chodzi, czy to jest coś na zasadzie słowniczka, czy opowiadania... Całkowicie niepotrzebna rzecz.
I na końcu Jezus i Szatan biegają po pustyni, to parafraza mitu biblijnego o kuszeniu Jezusa autorstwa Simona R. Greena. Lekkie i przyjemne, bez grozy i strachu. Ot, bardziej ciekawostka.
Podsumowując, Zaułek potworów fana prawdziwego horroru trochę zniesmaczy. Mamy kilka dobrych opowiadań, ale również dużo słabizny klasy B. Niemniej fajnie, że duża ilość autorów mogła zaproponować czytelnikowi swój kunszt. Jeśli ktoś zaczyna dopiero przygodę z horrorem to może się tu odnajdzie. Do mnie do końca ten zbiór nie przemawia.
OCENA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz