Blogger Tips and TricksLatest Tips For BloggersBlogger Tricks

niedziela, 25 sierpnia 2013

Pora mroku (2008)


PORA MROKU (2008)
reż. Grzegorz Kuczeriszka; scen. Dominik W. Rettinger
kraj produkcji: Polska

Polskie filmy to temat rzeka. Co roku, w okresie wielkanocnym i bożonarodzeniowym, jesteśmy raczeni przez stacje telewizyjne takimi „dziełami” jak kolejna komedia romantyczna z Karolakiem, czy dobre, chociaż przejedzone jak świąteczny posiłek, filmy z okresu PRLu. Wiadomo- wydatki państwa na kulturę nie rozpieszczają, sponsorzy też nie sypią groszem, więc ciężko o efekty specjalne niczym z hollywoodzkich produkcji. Wielbiciele filmów grozy wiedzą jednak, co się liczy w tym gatunku. Nie jest to wnętrze skarbca Sknerusa McKwacza, ale pomysł. Dzięki oryginalnej koncepcji sukces odniosły „Paranormal Activity”, „Piła”, „Blair Witch Project”, czy „Teksańska masakra piłą mechaniczną”, których budżet nie był powalający. Skoro to wydaje się takie proste, czemu nie powstają polskie horrory,? Otóż powstają! Jednym z nich jest właśnie „Pora mroku”. 

Film opowiada o grupie przyjaciół - Joannie, Majce, Michałowi i Raffim. Udają się oni na Śląsk, aby połączyć przyjemne z pożytecznym. Podczas spływu kajakowego, ogniska i palenia marihuany chcą odnaleźć zaginionego w tych rejonach przed rokiem znajomego. Jak widać, szaleni młodzi ludzie nie mają poczucia czasu i 12 miesięcy mija u nich jak doba. Okrutny los wiedzie ich do opuszczonej fabryki, gdzie spotykają dwóch kolejnych bohaterów „Pory mroku”. Są nimi Karolina, dziewczyna z poprawczaka, która pracuje w szpitalu psychiatrycznym, aby szybciej wrócić na wolność oraz Zolo- pacjent owej placówki. Okazuje się, że szpital i fabryka to miejsca, gdzie dochodzi do... najbardziej absurdalnego procederu jaki widziałam w filmie. Otóż lekarze przenoszą tam umysły starych, umierających nazistów do ciał młodych Polaków i Polek. Od razu przypomina mi się odcinek „Fineasza i Ferba”, kiedy to bracia wymienili się umysłami z kosmitami, aby zwiedzić wszechświat. Jak wiadomo produkcja Disney’a jest zabawnym serialem, a „Pora mroku” to film robiony na poważnie. I właśnie ta powaga potęguje komiczny efekt. Zatem szóstka młodych ludzi musi zmierzyć się z nazistami. O przetrwanie przychodzi im walczyć w bardzo mrocznych sceneriach opuszczonej fabryki, zimnej wodzie, krwi i Niemców mówiących po polsku z najsilniejszym i najbardziej przesadzonym akcentem na świecie. Towarzyszy im również ścieżka dźwiękowa, jednak tutaj nie potęguje ona strachu widza, bo ciężko uzyskać taki efekt, gdy słyszymy piosenkę zespołu Skaldowie. 

„Pora mroku” wydaje się wielkim workiem do którego reżyser wrzucił wszystkie motywy z zachodnich filmów grozy. Grupka nijakich nastolatków, która przypadkiem znajduje się w złym miejscu o złej porze i której członkowie umierają jeden po drugim - jest. Krew, wnętrzności, łańcuchy- są. Szpital psychiatryczny - jest. Cienie historii - są. Sceny poprzedzane wizjami z przyszłości - są. Opuszczone miejsce, pełne tajemniczych przyrządów- jest. Mordercy i złodzieje - są. Brakuje chyba tylko szatana i dziecka. I Jacka Nicolsona z siekierą. A tak to mamy wszystko. Mimo wszystko… warto zobaczyć ten film. To ciągle jeden z niewielu polskich przedstawicieli horrorów i ma on kilka pozytywnych aspektów (jak choćby sceneria czy niektóre sceny w szpitalu psychiatrycznym). No i zawsze można pośmiać się jak Niemiec tłumaczy śmierć Sokratesa jako przeniesienie jego umysłu w ciało Platona.

SCREENY




TRAILER


OCENA
3/10

wtorek, 20 sierpnia 2013

Coś na progu #6


COŚ NA PROGU #6
wydawnictwo: Dobre Historie

Pora na kolejny numer fenomenalnego Coś na progu. Pierwszy numer z 2013 roku jest poświęcony tematyce postapokaliptycznej, którą fani horroru znają przede wszystkim z filmach o zombie, ale jestem przekonany, że nie tylko żywe trupy lubicie.

Na pierwszy ogień leci artykuł o uniwersum Metro 2033, który ostatnimi czasy narobił sporego zamieszania w świecie fantastyki. Autorzy przybliżają tematykę powieści i całą historię jej powstawania. Następnie Kamil Dachnij trafia w moje gusta pisząc ciekawy artykuł o zombie Romero, które każdy fan powinien znać na pamięć. Jakby było Wam mało to możecie sobie przybliżyć motyw apokalipsy w azjatyckim anime, lub poczytać świetny artykuł o kultowej już grze Fallout. Potem przychodzi czas na klasykę czyli Stalker i Mad Max. Jak ten pierwszy jest znany dla młodszego pokolenia przede wszystkim z dobrej gry tak film z Melem Gibsonem to już obiekt kultu. Krzysztof Pielaszek w kolejnym artykule mówi o heroinach w postapokalipsie. Przybliża nam serię Barb Wire i Tank Girl, które nawet doczekały się adaptacji filmowej, niezbyt dobrej. Oglądaliście pierwszą Planetę Małp? Jeśli nie, to w tym numerze Coś na progu również trochę do poczytania o niej. Na koniec tematu numeru jeszcze dwa artykuły o komiksach Invisible i Crosses. Ten drugi szczególnie polecam fanom mocnego gore.

Potem czas na opowiadania, tym razem zaledwie trzy sztuki. Pierwsze to "Przekręt" Michała Foestera opowiadające o gangsterskich porachunkach w niecodziennym świecie. Drugie to "Wilkołaki" Honore Beaugranda, najmniej ciekawe, ale z niezłym klimatem. I na koniec "Spowiedź króla" Krzysztofa Ożóga. Najlepsze ze wszystkich, ze zjawami, duchami i egzorcyzmami. Potem mamy przetłumaczoną konferencje prasową Orsona Wellesa i dwa wiersze w klimacie postapokaliptycznym. W strefie kryminału zaczynamy artykułem o kopiach Sherlocka Holmesa, które istniały na prawdę, a następnie mamy łakomy kąsek dla fanów seryjnych morderców, czyli przybliżenie postaci Zodiaca, który jest najbardziej tajemniczym zbrodniarzem w historii ludzkości. Potem możemy przeczytać o wpływie mordów na muzykę, o kradzieży obrazu Moneta z Poznańskiego muzeum, czy o kryminale w uniwersum Star Wars. 

W dziale Varia zaczynamy od fenomenalnego przedstawienia kastratów we Włoszech. Potem mamy przybliżenie artysty Davida Bowiego, którego zresztą Dobre Historie wydały biografię. Teraz pora na największy smaczek czyli kolorowy komiks z heroiną Tequilą. To dopiero przedsmak całości, ale zapowiada się dobrze. Natalia Kościńska na kolejnych stronach opowiada nam trochę historii słowiańskich ziem, a następnie przechodzimy do sekcji gier. Możemy przeczytać kolejno o Neuroshimie, grach z udziałem wampirów i Falloucie. Numer wieńczy esej Jacka Skowrońskiego na temat kryminałów i komiks Krzysztofa Chalika.

Co tu dużo mówić - Coś na progu to marka na poziomie, która każdym numerem mnie zaskakuje coraz bardziej. Szkoda tylko, że tak mało opowiadań w temacie postapokaliptycznym, ale cały numer zasługuje na wysoką ocenę. Stay wierd!

OCENA
9/10

Za czasopismo dziękuje wydawnictwu:

niedziela, 18 sierpnia 2013

Wielki marsz (1979)


THE LONG WALK / WIELKI MARSZ (1979)
autor: Stephen King

Wielki marsz to jedna z książek Stephena Kinga, którą napisał jako Richard Bachman. Jest to jedna ze starszych pozycji w bibliografii wielkiego mistrza grozy, która paradoksalnie nie jest typowym horrorem, jednak przez fanów jest uważana za kultową.

Stu chłopaków zaczyna start w wielkim marszu - maratonie, którego metą jest śmierć przedostatniego zawodnika. Naszym głównym bohaterem jest Garraty, szesnastoletni chłopiec, który jest pewny siebie i wyczuwa duże szanse wygrania. Oczywiście nie on jeden jest taki cwany. Każdy z zawodników może na swojej drodze zaliczyć trzy ostrzeżenia. Każde dostaje się, gdy złamie się regulamin, lub prędkość marszu spadnie poniżej sześciu kilometrów na godzinę. Po otrzymaniu ich następna jest czerwona kartka, która równa się śmierci. Im dalej chłopcy idą tym więcej ich umiera, a zawodnicy popadają w różnego rodzaju urojenia...

King wyprzedził dekadę swoją książką. On już tutaj opisuje reality show, który jest emitowany w telewizji, a uczestnicy walczą o przetrwanie. Dużo się nie pomylił w swojej wizji. Jak zawsze u mistrza grozy mamy niby banalną fabułę, ale tak dobrze skonstruowaną, że powieść się wcale nie nudzi i przyswajamy bohaterów bez problemu. Jedną zasadniczą wadą jest tylko to, że w sumie od początku można przewidzieć zakończenie książki, co u Kinga jest rzadkością.

Jeśli zaczyniacie przygodę ze Stephenem Kingiem to uważam, że możecie zacząć właśnie od tej powieści. Jest łatwo przyswajalna, nie wymaga zbyt dużej uwagi czytelnika i ma oryginalną fabułę, lecz jak dla mnie jest właśnie zbyt prosta, aby dostać super wysoką ocenę.

OCENA
7/10

wtorek, 13 sierpnia 2013

Klucz do koszmaru (2005)


THE SKELETON KEY / KLUCZ DO KOSZMARU (2005)
reż. Iain Softley; scen. Ehrer Kruger
kraj produkcji: Niemcy, USA

The Ring był pierwszym horrorem, który przekonał mnie do filmów tego gatunku. Kiedy dowiedziałam się, że scenarzystą Klucza do koszmaru jest twórca amerykańskiej adaptacji Ringu uznałam, że muszę go obejrzeć. No i nie zawiodłam się. 

Film opowiada o młodej pielęgniarce Caroline, która podejmuje się opieki nad starszym, schorowanym mężczyzną po wylewie. Wiąże się to z przeprowadzką do domu na mokradłach (haa! pewnie będą duchy), który jest zamieszkiwany przez owego mężczyznę i jego żonę Violet. To właśnie od niej Caroline dostaje uniwersalny klucz, który otwiera wszystkie zamki w posiadłości. Za jego pomocą dziewczyna otwiera drzwi, których progu pewnie wolałaby nigdy nie przekroczyć. W pomieszczeniu znajduje księgi z tajemniczymi zaklęciami i wiele przedmiotów służących do uprawiania magii. Widok ten nie daje jej spokoju, zaczyna podejrzewać, że za fatalnym stanem zdrowia jej podopiecznego nie stoi zwykła choroba a dziwne rytuały odprawiane przez jego żonę (no i po duchach). Każdy normalny człowiek zapewne rzuciłby tą pracę i uciekał jak najdalej, lecz Caroline postanawia rozwikłać zagadkę Violet i uratować mężczyznę. 

Oglądając ten film spodziewałam się kolejnej schematycznej opowieści o domu nawiedzonym przez duchy, jednak fabuła rozwinęła się w dużo ciekawszy sposób nawiązując do mrocznych obrzędów HooDoo. Historia wciąga tak bardzo, że nie zwraca się uwagi na możliwe dłużące się sceny. Produkcja nie jest specjalnie straszna, nie ma co spodziewać się rozlewu krwi, ale wzbudza dużą ciekawość. Końcówka jest zaskakująca a gra aktorska wypada bardzo dobrze. Kate Hudson (Caroline), którą kojarzyłam głównie z mało ciekawymi komediami romantycznymi pozytywnie mnie zaskoczyła, jednak szczególnie zachwyciła mnie postać Violet Devereaux, w którą wcieliła się Gena Rowlands. 

Film mogę spokojnie polecić wszystkim miłośnikom thrillerów-horrorów. Na pewno nie będzie to zmarnowane 1,5 godziny

SCREENY




TRAILER


OCENA
8,5/10

niedziela, 11 sierpnia 2013

Alan Wake (2010)


ALAN WAKE (2010)
wydawca: Microsoft Game Studios
platforma: Xbox360, PC

Niebanalna fabuła, świetna grafika, i mroczny klimat to główne cechy gry zatytułowanej Alan Wake. W tym tytule wcielamy się w rolę pisarza który od dłuższego czasu nie może napisać żadnej książki. Na pomoc ma wyjść mu wyjazd do miasteczka Bright Falls. Ów miasto od samego początku gry owiane jest tajemnicą i specyficznym klimatem. Zaraz po przyjechaniu na miejsce znika żona tytułowego Alana. Czy uda mu się ją odnaleźć? 

Sama fabuła podzielona jest nie na akty czy też rozdziały, ale na odcinki. Wszystko przypomina serial z lat 90' "Miasteczko Twin Peaks". Bowiem akcja gry jest skomplikowana do dokładnego wyjaśnienia, jednak przeżycia których doznanym podczas grania są niesamowite. W tej grze przyjdzie nam zmierzyć się z ludźmi opętanymi przez mrok, jednak nie przeszkadza to nawet tym którzy nie lubią strzelanek. W tym tytule strzelanie niestanowi głównego elementu rozgrywki. Dla tych którzy uwielbiają szukanie najprzeróżniejszych "znajdziek" mam dobrą wiadomość, po całej mapie porozrzucane jest wiele kartek maszynopisu, pojemników na kawę itp. Wspomniane kartki stanowią ciekawy element rozgrywki, jest w nich w pewnym sensie napisane to co zaraz wydarzy się w grze. Często sam Alan mówi pod nosem coś w stylu " przeczuwam, że coś złego czai się w tym domu" po czym wchodząc do pomieszczenia napotykamy wroga. Wszytko co znajduję się w grze jest do niej dodane w przemyślany sposób. Tytuł ten posiada fenomenalną grafikę, podczas przechadzek po okolicznych lasach nie raz można zatrzymać się i podziwiać widoki. Muzyka świetnie nadaje klimatu grze i jest bardzo dobrze dobrana.

Gra zasługuję na najwyższą ocenę bo naprawdę ciężko jest w niej znaleźć jakiś minus. Jest to jeden z najlepszych tytułów wydanych na Xboxa 360 i każdy posiadacz konsoli powinien posiadać go w swojej kolekcji.

SCREENY

 
 
 

OCENA
10/10

sobota, 10 sierpnia 2013

World War Z (2013)


WORLD WAR Z (2013)
autor: Max Brooks

Świat został opanowany przez zombie. Nie dosłownie, ale ostatnie lata to prawdziwy szał na te potwory. Są wszędzie - w filmach, grach, serialach, a nawet na piórnikach i zeszytach ośmioletnich dziewczynek (w lekko złagodzonej postaci). Interpretacje tego motywu są oczywiście lepsze i gorsze. Ja na szczęście miałam okazję obcować z tą lepszą formą. Książkę Max'a Brooks'a „Word War Z” pochłonęłam jak zombie świeże ludzkie mięsko.

Dzieło ma postać wywiadów z osobami z całego świata. Snują oni swoje mroczne opowieści o apokalipsie zombie, którą często cudem udało im się przetrwać. Relacje są ułożone chronologicznie, co pozwala śledzić kolejne etapy zarazy. Czytelnik ma szansę zobaczyć jak wyglądała ona z każdej strony- w krajach biednych i bogatych, z perspektywy przedstawicieli handlowych i zwykłych chłopów, żołnierzy armii USA i Rosji. Brooks pokazuje wszelkie aspekty wojn y- dezinformację, panikę, szabrownictwo, głód, który potrafi popchnąć do kanibalizmu. Z drugiej strony da się wyczuć nadzieję, która drzemała w ludziach mimo ciągłego otoczenia przez hordy zombie, solidarność i wolę walki. Liczne aluzje do wydarzeń, która miał miejsce w rzeczywistości umieszczają Wojnę Z w niedalekiej przyszłości. To rodzi pytania, jak wyglądałby świat, gdyby jakakolwiek zaraza, niekoniecznie aż tak straszna, miała naprawdę miejsce.

„World War Z” to pozycja, którą polecam każdemu, kto chociaż trochę interesuje się motywem apokalipsy zombie. Kto nie lubi potworów rodem z teledysku „Thriller” Michela Jacksona, nie polubi również dzieła Brooks'a. To jednak bardzo dobrze napisana książka- oprócz ciekawej fabuły dużą dynamikę akcji nadaje narracja, która odzwierciedla nie tylko przebieg wojny, ale również uczucia, emocje i charakter poszczególnych osób. Relacje jednostek składają się na obraz cierpienia całego świata, który zupełnie nie wiedział jak poradzić sobie w tak osobliwej sytuacji. Przełożyło się na zniszczenia i śmierć, których sugestywne obrazy naprawdę poruszają. Lektura ma jeszcze jeden plus - uczy różnych metod uszkadzania mózgu. Kto wie, może za kilka lat ta wiedza okaże się bezcenna?

OCENA
10/10

środa, 7 sierpnia 2013

Silent Hill: Shattered Memories (2010)


SILENT HILL: SHATTERED MEMORIES (2010)
wydawca: Climax
platforma: PS2, Nintento Wii, PSP


Silent Hill: Shattered Memories to już siódma gra z serii Silent Hill, którą zapoczątkowało japońskie Studio Konami. Gra przedstawia inną wersje wydarzeń z pierwszej części Silent Hill. 

Gra rozpoczyna się wizytą u psychiatry DR.Kaufmanna. Rozwiązujemy test psychologiczny. Kolejnym punktem rozgrywki jest scena z Harrym Masonem, który buzi się po wypadku drogowym, który spowodował. Zauważa zniknięcie swojej córki Cheryl. wyrusza na poszukiwania dziecka. Trafia do kafejki Diner 52. Spotyka policjantkę, która przypomina mu, że ma w swojej kieszeni telefon komórkowy oraz że mieszka w domu przy Levin 1206. Idąc do domu odbiera telefon od swojej zaginionej córki, która informuje go o niezwykłymi istotami wtedy świat zmienia sie w swoją lodową alternatywę... 

Interfejsem podczas rozgrywki jest telefon komórkowy bohatera, jest on bardzo przejrzysty i czytelny.Na niesamowity klimat gry składa sie fabuła, która jest wciągająca i podczas zgłębiania jej można stracić parę godzin z życia. Drugą składową jest oprawa muzyczna, która dodaje swoistego dreszczyku, a na ciele gracza wywołuję gęsią skórke. Grafikę w siódmej części z serii Silent Hill jest bardzo fajnie zrobiona pomimo ograniczeń konsoli PS2 na której badałem grę. 

Nie ma co zwlekać w tą grę poprostu trzeba zagrać jest to obowiązkowa pozycja dla każdego fana "Gier strachu". Nawet najbardziej odważni zawodnicy mogą się przestraszyć oczywiście w wybranych momentach fabuły, a tych w tej grze jest naprawdę sporo.

SCREENY




OCENA
9/10

wtorek, 6 sierpnia 2013

Żywe Trupy: Droga Do Woodbury (2012)


THE WALKING DEAD: ROAD TO WOODBURY / ŻYWE TRUPY: DROGA DO WOODBURY (2012)
autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga

Druga część fenomenalnej powieści o żywych trupach. Panowie nie próżnują, wypluwają z siebie tyle towaru w tym temacie, że aż miło. W 2012 roku ukazała się kontynuacja przygód w wersji książkowej. Oczywiście tak samo smaczna jak i wydana rok wcześniej powieść "Narodziny Gubernatora".

Na przedmieściach Atlanty znajduje się malutka osada założona przez grupę ludzi. Nasi bohaterowie prowadzą tam w miarę stabilny tryb życia, za dużo szwendaczy się tam nie pałęta, lecz pewnego dnia następuje poważniejszy atak, gdzie ginie przez Lily córka jednego z "szefów" osady. Gdy ten się na niej wyżywa, Josh - przyjaciel Lily, zabija go, przez co zostaje wygnany z miasta. Ona zabiera się z nim, a wraz z nimi Bob, Megan i Scott. Podróżując po ulicach trafiają do miasteczka Woodbury, którego szefem jest Philip Blake - bohater znany z pierwszej części. Wszystko wydaje się tu piękne lecz do czasu....

Panowie nie spoczęli na laurach i znów zafundowali nam fenomenalną powieść z wieloma wątkami psychologicznymi. Fabuła jest mistrzowska, wiele elementów zaskoczenia, a do tego wszystko doprawione niezłymi opisami gore. Całość do tego jest tak wciągająca, że nie da się od niej odpędzić i trzeba łyknąć w jeden - dwa wieczory.

Nowi bohaterowie są również charakterystyczni. Szczególnie wyróżnia się Lily - osoba wiecznie wystraszona, niezdecydowana, lecz za wszelką cenę ceniąca sobie wolność. Josh również jej nie ustępuje. Jest odważny, ale jednocześnie uczuciowy. Do tego wzajemnie podkochują się w sobie. Świetne wzajemne uzupełnienie.

Powieść tą mogę z czystym sercem polecić fanom serii, a także wszystkim fanom zombie. Jest tu tyle napięcia, genialnego klimatu i rzezi, że zdecydowanie się nie zawiedziecie.

OCENA
9/10

Za książkę dziękuje wydawnictwu:

niedziela, 4 sierpnia 2013

Cannibal Corpse - Tomb Of The Mutilated (1992)


CANNIBAL CORPSE - TOMB OF THE MUTILATED (1992)

1. Hammer Smashed Face
2. I Cum Blood
3. Addicted to Vaginal Skin
4. Split Wide Open
5. Necropedophile
6. The Cryptic Stench
7. Entrails Ripped from a Virgin's Cunt
8. Post Mortal Ejaculation
9. Beyond the Cemetery

Jedna z najbardziej znanych kapel death metalowych to Cannibal Corpse. Od 1988 roku działają sprawnie i po dziś dzień mają się dobrze. Tomb Of The Mutilated to ich trzeci długogrający album i ostatni z Chrisem Barnesem na wokalu, który potem krzyczał w Six Feet Under.

Album się rozpoczyna największym hitem w karierze Cannibali czyli Hammer Smashed Face. Genialne riffy, miażdżące bębny, a do tego świetnie wpleciony w to głęboki growl robią hit murowany. Lirycznie też jest mocno: "Eyes bulging from their sockets/With every swing of my mallet/I smash your fucking head in, until brains seep in". Następny leci I Cum Blood. Panowie zaczynają szybką jazdą, która ciągnie się aż do zwrotki, gdzie zwalniając serwują nam dobre riffy. Tekst troszkę psychopatyczny "I need a live woman/to fill with my fluid/A delicate girl, to mutilate, fuck and kill/her body exceptional/she thought I was normal/but I wanted more". Addicted to Vaginal Skin to mój faworyt na tym albumie. Główny riff to istne mistrzostwo świata. Cały kawałek leci fenomenalnie brutalnie. Warstwą tekstową zostałem również zmiażdżony: "My mouth drools/As I slice your perineum/My body smeared/With the guts I've extracted
through her hole, came swollen organs/cunnilingus with the mutilated". Chyba nic więcej dodawać nie trzeba. Split Wide Open jako jedyny utwór na płycie jakoś mi nie wszedł. Wszystko takie bez pomysłu jest, lecz da się posłuchać. Kolejny jest Necropedophile. Już sam tytuł jest mocny. Przytaczając końcówkę tekstu sami zrozumiecie o co chodzi "Violated after death/Virgin hole infest/Anal pore spewing cess/The sacred juice I ingest/Your dead child I defile/Necropedophile". The Cryptic Stench ma interesujące zagrywki rytmiczne. Uwielbiam takie zwolnienia po szybkim ataku. Przesłuchajcie sami a zrozumiecie o co mi chodzi. Entrails Ripped from a Virgin's Cunt muzycznie nie wyróżnia się również niczym interesującym, za to tekstowo tradycyjnie - ohydnie i brutalnie. Przedostatni Post Mortal Ejaculation (skąd oni biorą te tytuły?) na moje ucho ponawia patenty z trzeciego utworu na płytę, lecz mimo wszystko jest całkiem sensowny. Na sam koniec Beyond The Cemetery - Cannibal w najwyższej formie. Idealne zwieńczenie albumu.

Cannibal Corpse na swojej trzeciej płycie dało mistrzostwo i muzyczne jak i tekstowe. Płyta jest absolutnie genialna. Spójrzcie chociażby na samą okładkę. Nie dziwne, że była zakazana w kilkunastu krajach. Lirycznie - mistrzostwo świata jeśli chodzi o gore. Muzyka - death metal na światowym poziomie. Płyta ta zdecydowanie jest warta poznania i każdy fan ekstremalnej muzyki powinien umieć zanucić Hammer Smashed Face.

OCENA
9/10

sobota, 3 sierpnia 2013

Nowożeńcy (2013)


DARK COUNTRY / NOWOŻEŃCY (2013)
scen. Tab Murphy, Thomas Jane; rys. Thomas Ott

Thomas Ott postanowił przenieść na obrazki jeden z przeciętnych thrillerów, który w naszym kraju nosi tytuł Mroczna kraina. Prawdę powiedziawszy tego filmu nigdy nie oglądałem. Jakoś nie było głośno o nim, w przeciwieństwie do sławy Otta, który w komiksowym światku jest już troszkę znaną personą.

Dwójka ludzi postanawia wziąć ślub. Po nocy poślubnej wyruszają w dalszą podróż, lecz zdarza im się wypadek i potrącają jakąś osobę na ulicy. Ofiara wygląda na martwą, lecz biorą ją do samochodu. Jak można było się domyślić - trup jeszcze żyje i zaczyna ich atakować. Mężczyzna wywleka go z samochodu i zabija. Następnie para grzebie przechodnia i wyrusza w dalszą podróż. Niestety nie skończy się to dla nich tak dobrze jakby chcieli...

Pierwsze co powala na kolana to przepełnione mrokiem, czarno białe rysunki. Ott jest mistrzem w kwestii tworzenia klimatu. Dodatkowym atutem jest tutaj brak dialogów. Czytelnik sam musi sobie dobrać dialogi, albo polegać na swojej wyobraźni. Fabuła też daje radę, szczególnie interesujące są elementy zaskoczenia pod sam koniec, których nie zdradzę, bo nie ma to najmniejszego sensu. Przekonajcie się sami.

Nowożeńców mogę szczególnie polecić tym, co lubią klimatyczne komiksy z dobrą fabułą i niebanalnym zaskoczeniem. Szkoda tylko, że tak krótki jest. Zaledwie sześćdziesiąt stron, ale na szczęście jest to dobre sześćdziesiąt stron.

OCENA
8/10

Za komiks dziękuję wydawnictwu:

czwartek, 1 sierpnia 2013

Dwa groby (2012)


DWA GROBY / TWO GRAVES (2012)
autor: Douglas Preston, Lincoln Child

Zwieńczenie trylogii w której skład wchodzą "Granice szaleństwa" i "Bez litości" nosi tytuł "Dwa groby". Już na wstępie wiedziałem, że będzie konkretnie. Panowie Preston i Child jeszcze nigdy mnie nie zawiedli i ostatnia cześć historii o agencie Pendergaście, który ściga Przymierze jest na wysokim poziomie.

Helen, żona głównego bohatera zostaje ponownie pojmana. Agent rusza w pogoni za nią lecz ta ginie. Pendergast przeżywa głęboką depresję po jej stracie. Ma nawet myśli samobójcze i nawet najbliżsi przyjaciele tacy jak jak jego kompan Vincent D'Agosta nie są w stanie go podnieść po upadku. Niespodziewanie w Nowym Jorku pojawia się morderca, który po brutalnym okaleczeniu ofiary zostawia część swojego ciała na zwłokach. Całą śledczą akcję prowadzi D'Agosta, lecz nie dochodzi do żadnych sensownych wniosków. Prosi o pomoc Pendergasta, lecz ten nie jest zainteresowany, ale ostatecznie wkracza do akcji. Po kilku analizach dochodzi do wniosku, że mordercą jest jego nigdy nieznany syn...

Mówcie co chcecie, ale fabularnie ta książka przebija wszystkie pozycje tych dwóch panów które czytałem. Tak wkręcającej akcji nie było u nich jeszcze nigdy. Do tego dochodzi dużo wątków pobocznych, które wcale nie są zbyteczne. To co udało się wykreować autorom to zdecydowanie genialne postacie. Pendergast ze swoimi genialnymi planami i wtykami wszędzie po prostu jest tak idealny dla tej książki, że nie wyobrażam sobie jakby można było jego zastąpić kimś innym. Brakowało mi trochę większego udziału D'Agosty, ale przy takiej fabule i akcji można przymknąć oko na to.

Dwa groby to mistrzowska powieść, która trzyma w napięciu od samego początku, aż do ostatniej kartki. Tak zwartej akcji i zaskakujących momentów Douglas Preston i Lincoln Child nigdy wcześniej nie zaserwowali czytelnikowi. Jak tylko macie możliwość - kupujcie w ciemno!

OCENA
10/10

Za książkę dziękuje wydawnictwu: