Blogger Tips and TricksLatest Tips For BloggersBlogger Tricks

czwartek, 31 maja 2012

Ostatni dom po lewej (2009)


OSTATNI DOM PO LEWEJ / THE LAST HOUSE ON THE LEFT (2009)
reż. Dennis Iliadis; scen. Carl Ellsworth, Adam Alleca
kraj produkcji: USA

Fani filmów grozy na pewno znają znakomitego reżysera, jakim jest Wes Craven, oraz jego dzieło "Ostatni dom po lewej" z 1972 roku. Dennis Iliadis postanowił ożywić ten film i nakręcił remake. Domyślam się, że niektórzy oglądający pierwotną wersję chcieliby, żeby nagrał on delikatnie zmienione odwzorowanie filmu, w lepszej jakości cyfrowej, lecz Iliadis miał swoją wizję całej historii.

Dwóch funkcjonariuszy transportuje skazańca, do więzienia o zaostrzonym rygorze, lecz podróż kończy się staranowaniem ich wozu, przez wspólników więźnia, którzy chcą go za wszelką cenę odbić z rąk agentów. Atak zakończył się sukcesem, a w rezultacie obaj strażnicy giną. Młoda dziewczyna o imieniu Marie, nieustanie trenuje pływanie, jej matka dochodzi do wniosku, że przyda się jej odpoczynek i wybierają się na wakacje do ich domu w lesie. Nastolatka bierze auto rodziców i jedzie do swojej przyjaciółki Paige, która pracuje jako kasjerka w sklepie. Poznają tam młodego chłopaka, Justina, który w zamian za sprzedanie papierosów, zabierze dziewczyny do motelu, gdzie nocuje i poczęstuje je działką marihuany. Paige podoba się ten pomysł i udają się z nim, by zapalić. Niespodziewanie do pokoju wchodzą jego współlokatorzy, którzy wyraźnie nie są zadowoleni z obecności nastolatek. Okazuje się, że to poszukiwany uciekinier i jego wspólnicy. Dziewczyny wiedzą, że ich sytuacja jest beznadziejna, próbują się bronić i wyzwolić się, lecz bez rezultatu. Sprawcy zabierają je do lasu, gdzie się planują pozbyć się światków. Podczas próby ucieczki Marie z samochodu, dochodzi do wypadku. Dziewczyny nie poddają się, szukają sposobu na ucieczkę przy każdej możliwej okazji, ale kończy się to dla nich źle. Bandyci zabijają Paige, a Marie zostaje zgwałcona przez przywódcę grupy, Kruga. Poniżona i wykończona dziewczyna postanawia spróbować ostatni raz ucieczki, udaje się jej dobiec do jeziora, lecz pocisk z broni Kruga dosięga ją. Mordercy szukają schronienia na noc, lecz to co ich spotka, na pewno będzie dla nich ogromnym zaskoczeniem...

Muszę przyznać, że jest to jeden z niewielu chyba remakeów, który wypada równie dobrze, jak jego pierwowzór. Może nie jest on jego odzwierciedleniem, ale ogląda się go tak samo przyjemnie. Reżyser miał swoją wizję historii stworzonej przez Wesa Cravena, chociaż niektóre wątki są podobne jak np. to, że przestępcy znęcają się nad dziewczętami w lesie a potem się udają do domu Marie w poszukiwaniu schronienia. Mordy na porwanych kobietach były o wiele mniej brutalnie ukazane niż w pierwowzorze, lecz zabójstwa wykonywane przez rodzinę na oprawcach były trochę lepsze, ciekawiej wykonane, ale zabrakło genialnej sceny z piłą.


Tym co podobała się pierwsza wersja "Ostatniego domu po lewej" nie rozczarują się na remake'u. Jest to dalej solidne kino z wciągającą fabułą, konkretną akcją i niezłymi krwawymi scenami.

SCREENY




TRAILER


OCENA
8/10

środa, 30 maja 2012

Opowieści niesamowite (1962)


OPOWIEŚCI NIESAMOWITE / TALES OF TERROR (1962)
reż. Roger Corman; scen. Richard Matheson
kraj produkcji: USA

Opowieści niesamowite to film, który składa się z trzech nowel. Wszystkie są oparte na nowelach Edgara Allana Poe. Przyznam, że nie czytałem nigdy jego twórczości, a po film sięgnąłem tylko ze względu na to, że jest dosyć wiekowy, a do tego w kolorze. Prawdę powiedziawszy nie było warto tracić dziewięćdziesięciu minut na seans.

Morella
Lenora przyjeżdża do swojego ojca po kilkunastu latach nie widzenia się. Ten jest ciągle pijany ponieważ stracił swoją żonę kilka miesięcy po urodzeniu córki i obwinia ją o jej śmierć. Lenora wyznaje mu, że też wkrótce umrze. W nocy duch żony Locke'a wchodzi w ciało jego córki...

Nowela nie jest niczym specjalnym jeżeli chodzi o fabułę. Wykonanie jest trochę lepsze, są delikatne momenty grozy, a całość zdobi dobra muzyka, która jako jedyna buduje klimat. Ogólnie rzecz biorąc nic specjalnego.
3/10

Czarny kot
Montresor jest alkoholikiem. Całe dnie spędza w knajpach zamiast w domu z żoną. Nie pracuje już od 17 lat i ciągle wymaga od swojej ukochanej aby dawała mu pieniądze. Szukając kolejnego sposobu jak tu by się upić i nie płacić za to, trafia na spotkanie smakoszy win. Poznaje tam Fortunata Lucrezi i rywalizuje z nim w rozpoznawaniu marki i roku wina. Oczywiście Montresor się dobrze upił i jego rywal odprowadza go do domu. Po przybyciu pijak szybko usypia i pomiędzy Fortunatem a żoną Montresora zawiązuje się nić przyjaźni, a następstwem tego jest romans. Gdy główny bohater się o tym dowiaduje postanawia zabić żonę i jej kochanka...

Tu mamy do czynienia z bardziej rozbudowaną fabułą, ale za to nie ma w niej prawie nic z horroru, prócz krótkiej finalnej sceny. Znów całość ratuje świetnie dobrana muzyka i gra aktorska Petera Lorre, który przykuwa widza swoją charyzmą i zachowaniem. 
4/10

Prawdziwy opis wypadku z panem Valdemarem
Valdemar jest chory na nieuleczalną chorobę. Odczuwa okropny ból i jedynym ratunkiem dla niego jest poddawanie się hipnozie, co czyni niejaki Carmichael. Dochodzą razem do porozumienia, że na łożu śmierci hipnotyzer przeprowadzi eksperyment, dzięki któremu dowie się ile można przedłużyć życie poprzez hipnozę. Gdy Valdemar umiera, Charmichael ma w posiadaniu jego umysł i tak nim manipuluje, żeby zdobyć rękę Helen, jego żony...

Mój faworyt z całego zbioru. Mamy tu niebanalną fabułę, znów świetną muzykę i co najważniejsze - strasznie zaskakujące zakończenie. Elementów grozy jest dużo, podskoczyć może i się nie da, ale dreszczyk emocji będzie dane wam odczuć.
6/10

SCREENY




TRAILER


OCENA
4/10

wtorek, 29 maja 2012

Gra wstępna (1999)


GRA WSTĘPNA / AUDITION (1999)
reż. Takashi Miike; scen. Daisuke Tengan
kraj produkcji: Japonia / Korea Południowa

Takashi Miike, japoński reżyser znany z bardzo płodnego dorobku, który obraca się w różnych gatunkach kinematografii i często łączy je ze sobą. W świecie horroru zasłyną przede wszystkim takimi produkcjami jak Nieodebrane połączenie, Ichi zabójca czy właśnie Gra wstępna. Film zachwalany przez wiele osób, przez część znienawidzony. Ja uważam, że prawda leży gdzieś po środku.

Żona Aoyamy umiera. Mężczyzna przez siedem lat żyje samotnie wychowując swojego syna, który mówi mu któregoś dnia, żeby w końcu znalazł sobie jakąś kobietę i ponownie się ożenił. Jego przyjaciel z branży filmowej chce pomóc mu znaleźć partnerkę i obaj organizują kasting do filmu, na który ma się zgłosić trzydzieści dziewcząt. Aoyama zwraca szczególnie uwagę na skromną Asami, która kiedyś trenowała balet, a teraz chce spróbować sił w aktorstwie. Po przesłuchaniu, tego samego wieczora dzwoni do niej i umawiają się na spotkanie. Aoyamie wydaje się, że wszystko przebiega idealnie, lecz jego przyjaciel dowiaduje się, że dane Asami, które podała w zgłoszeniu do filmu są fałszywe. Zakochany nie zwraca na to uwagi i wyjeżdża z nią razem na weekend. Po upojnej nocy dziewczyna znika, a on dowiaduje się o niej przerażającej prawdy...

Audition na pewno wyraźnie można podzielić na dwie części. Jedna jest typowo obyczajowa. Przez godzinę oglądamy spokojne życie Aoyamy, gdzie poznajemy jego syna, widzimy jak stara się o Asami, jak spędzają wspólnie czas. Druga część jest o wiele mroczniejsza, gdy główny bohater odkrywa kim na prawdę jest jego ukochana. Na największą pochwałę zasługuje ostatnie pół godziny gdzie mamy świetną finalną scenę przy użyciu igieł do akupunktury. Muzyka, którą Miike oprawił swój film jakoś nie wysuwa się na plan, ani nie jest za daleko. Utwory muzyczne pasują w sam raz do melancholijności obrazu i za to także należy się plus. Więc jakie wady? Ano właśnie ta nieszczęsna pierwsza godzina, gdzie nic interesującego się nie dzieje. Rozumiem, że reżyser chciał bardzo szczegółowo zapoznać nas z sytuacją i bohaterami, ale to wszystko dałoby się upchać w trzydzieści minut a nie ponad sześćdziesiąt. 

Strasznie w filmie urzekła mnie gra aktorska, wtedy 23 letniej aktorki, Eihi Shiina. Idealnie wcieliła się w postać Asami, gdzie podczas postępu filmu przechodzi transformacje osobowości z niewinnej, skromnej, cichej i zagubionej dziewczyny w brutalną morderczynię, która stosuje bardzo okrutne tortury. Na uwagę zasługuje też scena gdzie więzień Asami zjada jej wymiociny. Przyprawić może o mdłości i co najciekawsze, do filmu wykorzystali prawdziwe wymioty Eihi Shiiny. 

Można orzec, że film wydaje się bardzo dobry i taki będzie dla ludzi, którzy nie liczą na szybką akcje tylko chcą bardzo wprowadzić się w życie bohaterów. Dla innych będzie on po prostu średnim filmem, bo pierwsza połowa przynudza. Mimo to polecam się z nim zapoznać ze względu na dobry finał.

SCREENY






TRAILER




OCENA
6/10

poniedziałek, 28 maja 2012

Tenebre (1982)


TENEBRE / CIEMNOŚCI (1982)
reż. Dario Argento; scen. Dario Argento
kraj produkcji: Włochy

Kolejny po Inferno świetny film mistrza makabry - Dario Argento. Mamy tu powrót do giallo, znanego nam dobrze z jego pierwszych produkcji, takich jak Kot o dziewięciu ogonach czy Głęboka czerwień. Mistrz znów zaskakuje i w mojej opinii to jego jedno z najlepszych dzieł, które trzeba stawiać na jednej półce razem ze Suspirią.

Młoda dziewczyna mieszkająca w Rzymie kradnie ze sklepu nową książkę nowojorskiego pisarza - Petera Neala, która nosi tytuł Tenebrae. Po powrocie do domu zostaje brutalnie zamordowana za pomocą brzytwy a morderca w jej usta wsadza strony powieści. Autor książki przyjeżdża do Rzymu aby promować swoje najnowsze dzieło. Po kilku przeprowadzonych wywiadach wraca do hotelu, gdzie na miejscu znajduje się policja. Funkcjonariusz opowiada mu o przebiegu morderstwa, a pisarz dostaje jeszcze do tego list, gdzie znajduje się cytat jego powieści. Kilka dni później dochodzi do morderstwa dwóch dziewczyn. Po sekcji zwłok okazuje się, że wszystkie trzy ofiary zostały zabite tą samą brzytwą. Morderca oświadcza po zabiciu kolejnych ludzi, że teraz kolej na uśmiercenia autora książki...

Tenebre to rewelacyjny film. Fan kina grozy dostanie to czego chce najbardziej, czyli strasznie ciekawy scenariusz, no i efektowne morderstwa, którym towarzyszy spora ilość krwi. Interesujące jest to, że nie dość, że większość mordów jest na kobietach, to do tego są one o wiele bardziej brutalne niż na osobnikach płci męskiej. Scenariusz jest tak świetnie skonstruowany, że wciąga od pierwszych minut i co najważniejsze - zaskakuje do ostatniej sekundy. Myślimy podczas seansu niejednokrotnie, że sytuacja się rozwiązała, a mamy kolejny niespodziewany zwrot akcji, przez co nie ma opcji aby zmrużyć powiekę chociaż na kilka minut. Jedyne co mi nie podeszło aż tak do końca to muzyka. Niby znów komponował ją Goblin, tak jak w Suspirii, jednak nie była ona jak dla mnie wystarczająco klimatyczna. Bardziej podobne to było do jakiejś muzyki dyskotekowej niż do dźwięków co powinny budować klimat

Do wymyślenia takiego scenariusza zainspirowało Argento to, że był kiedyś śledzony przez swojego fana. Z ciekawostek warto dodać, że film został zakazany w Szwecji, Niemczech i Islandii. Jest to siódmy z kolei film Dario z gatunku thriller/horror i po raz kolejny wychodzi mu to fenomenalnie. Niby przeforsowane są rzeczy z poprzednich filmów, takie jak kamera z oczu mordercy, gdzie widać tylko ręce z narzędziem zbrodni (które swoją drogą są rękami samego reżysera), a mimo to kolejny raz bardzo się to podoba.

Film powinni obejrzeć wszyscy fani horroru, a szczególnie Ci co lubują się we włoskich produkcjach grozy. Dario Argento stworzył kolejne dzieło, które mimo wtórności niektórych schematów dalej zaskakuje i szokuje. Wstyd nie znać.

SCREENY




TRAILER


OCENA
9/10


sobota, 26 maja 2012

Psychoza (1960)


PSYCHOZA / PSYCHO (1960)
reż. Alfred Hitchcock; scen. Joseph Stefano
kraj produkcji: USA

Legendarny thriller Alfreda Hitchcocka, który jest uważany przez wielu za jeden z najlepszych filmów w historii kina. Pewnie wiele osób teraz się zastanawia, jak to strona o horrorach a recenzja thrillera. Ano tak, że Psychozę można uznać za prekursora slasherów, czyli takich sławnych dzieł kina grozy jak Halloween czy Piątek trzynastego. Film ten zyskał wiele nagród i ciągle jest w czołówce na wielu plebiscytach, mimo tego, że od premiery minęło już ponad 50 lat.

Ciężko jest napisać fabułę tego filmu by nie zdradzić widzowi istotnych faktów, ponieważ mamy do czynienia z bardzo wieloma zwrotami akcji i mnogą ilość zaskoczeń, lecz postaram się jakoś ubrać to dobrze w słowa. Marion Crane, która z zawodu jest sekretarką w biurze nieruchomości, spotyka się z Samem Loomisem, ale nie ma pewności czy związek z nim ma jakąś przyszłość. Wybiera się do pracy, gdzie okazuje się, że jej szef sprzedaje dom za pokaźną kwotę 40,000$. Gdy transakcja dobiega do końca, przełożony prosi Marion, aby wpłaciła pieniądze do banku. Ta tłumaczy mu, że zrobi to i pójdzie od razu do domu, bo źle się czuje. Okazuje się, że wcale nie jedzie do banku, lecz od razu do domu, pakuje się i wyjeżdża zabierając ze sobą gotówkę. Po całodniowej jeździe za miasto przystaje na poboczu, aby się przespać. Rano budzi ją policjant i pyta co dziewczyna tu robi. Marion zdenerwowana tłumaczy mu, że nie ma czasu i musi jechać dalej. Po dojechaniu do miasta zmienia samochód i udaje się do pobliskiego motelu, który prowadzi niejaki miły chłopak Norman Bates...

Z tego ile opisałem głównego wątku dużo się w sumie nie dowiecie, ale nie chcę Wam zabierać przyjemności oglądania tego bezwarunkowego arcydzieła. Tak własnie, arcydzieła. Nie ma się do czego przyczepić w tym filmie. Scenariusz jest tak świetny, że widz każdy moment śledzi z największą uwagą. Wciąga jak diabli, a do tego dochodzi ciągły element szoku i zaskoczenia. Następnym wielkim plusem jest tu muzyka, w pełni wykonana na instrumentach smyczkowych, która w niektórych momentach robi taki nastrój, że aż ciarki przechodzą po plecach. Rola Normana Batesa, w którą wcielił się Anthony Perkins przeszła do kanonu kina grozy (warto zaznaczyć, że aktor grał także w kontynuacjach filmu tą samą postać), tak samo jak i legendarna scena pod prysznicem, która była wiele razy powielana i parodiowana. Film jest czarno-biały, ponieważ w 1960 nie można było ukazywać krwawych scen w kolorze. Ogólnie pierwotnym zamiarem Hitchcocka było nakręcenie całego filmu w kolorze prócz prysznicowej sceny, lecz zrezygnował z tego pomysłu. Na pewno dałoby się przytoczyć więcej anegdot związanych z filmem, lecz trochę mija się to z celem, ponieważ film musi obejrzeć każdy fan kina i to niekoniecznie grozy. Wstyd nie znać.

SCREENY






TRAILER




OCENA
10/10

piątek, 25 maja 2012

Amityville Horror (1979)


HORROR AMITYVILLE / THE AMITYVILLE HORROR (1979)
reż. Stuart Rosenbreg; scen. Sandor Stern
kraj produkcji: USA


Amityville to jeden z klasycznych horrorach o nawiedzonych domów. Historia jego jest niby oparta na faktach, bo Ronald DeFao zamordował swoją rodzinę w nocy 13 listopada 1974 roku i tłumaczył się, że zrobił to, ponieważ słyszał w głowie głosy. Rok później rodzina Lutzów wprowadziła się do rezydencji, lecz uciekła po niecałym miesiącu twierdząc, że dom nawiedzają duchy. W ogóle film jest na podstawie książki autorstwa Jaya Ansona pod tytułem Amityville.

George i Kathy Lutz dopiero co się pobrali. Mają trójkę dzieci z pierwszego małżeństwa Kathy. Kupują dom w Amityville na przedmieściach Long Island. Wiedzą, że rok wcześniej miejsce miał tutaj okrutny mord, lecz postanawiają kupić rezydencje, bo cena jest niska. Niedługo po wprowadzeniu odwiedza ich duchowny - ojciec Delaney, który wyczuwa obecność duchów. Podczas jego pobytu nagle zaczyna do pokoju wlatywać wiele much, a także słyszy dziwne szepty. Po powrocie próbuje kontaktować się z rodziną Lutzów, lecz na linii telefonicznej słychać tylko zakłócenia. Ich córka, Amy, zaczyna rozmawiać z urojoną przyjaciółką Jody, lecz rodzice się tym nie przejmują. Kathy zauważa, że George z dnia na dzień coraz bardziej się zmienia. Zaczyna wyglądać coraz gorzej i zachowuje się dziwnie. W domu zaczyna się dziać coraz więcej niewytłumaczalnych zjawisk. Z toalety zaczyna wypływać dziwna czarna maź, wszyscy duchowni co próbują ich odwiedzić od razu uciekają z domu, a także okna zaczynają się same otwierać i zamykać. Rodzina zaczyna wierzyć w to, że ich apartament nawiedzają duchy...

Jak widać, fabuła jest jedną z najlepszych w historii kina. Filmy o nawiedzonych domach zawsze mi się podobały a historia domu w Amityville jest szczególnie urokliwa, co dostrzegli także twórcy filmowi, bo kontynuacji wyszło na prawdę dużo. Groza jest dawkowana powoli, nie doświadczymy tutaj super jump scen, lecz dreszczyk emocji jest obecny przez cały seans. Prócz ciekawego motywu mamy tu również fenomenalną muzykę autorstwa Lalo Schifrina (swoją drogą nominowana do Oscara), która świetnie podkręca tajemniczy nastrój. Do gry aktorów nie można się przyczepić, bo wygląda na naturalną, a rola Jamesa Brolina, który wciela się w postać Georga jest fenomenalna. Te jego zmiany charakteru i nastroju wypadają strasznie autentycznie i w ogóle aktor wygląda w tym filmie jak jakiś psychopata (przy oglądaniu skojarzył mi się Jack Nickolson z Lśnienia). Podobno aktor musiał przeczytać całą powieść aby dostać rolę w filmie. Co najlepsze, gdy podczas przerwy w czytaniu poszedł rozwiesić spodnie to za każdym razem jak wracał do powieści spadały one na ziemię. Stwierdził przez to, że coś wyjątkowego musi być w tej historii i przyjął rolę. Nie doświadczymy tu także zbytnio dłużyzn, mimo iż film trwa prawie dwie godziny. Efekty specjalne jak na rok wydania filmu też robią wrażenie, a w szczególności mnie urzekła scena gdzie krew wypływa ze schodów i ścian. Amityville to pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się fana horroru i gatunku ghost story. Jestem pewny, że nie zawiedziecie się na tej części, a jak wam się spodoba i będziecie mieli ochotę na dalsze losy domu w Amityville to najmniejszy problem, ponieważ kontynuacji jest sporo.


SCREENY




TRAILER


OCENA
8/10

czwartek, 24 maja 2012

Coś (1982)


COŚ / THE THING (1982)
reż. John Carpenter; scen. Bill Lancaster
kraj produkcji: USA


John Carpenter to reżyser, którego wstyd nie znać. Przysłużył się do kinematografii, a szczególnie horrorów takimi tytułami jak Halloween, Mgła czy właśnie Coś. Warto zaznaczyć, że Carpenterowskie Coś to remake filmu Thing From Another World z 1951 roku, lecz nie oglądałem go jak na razie i nie wiem jak dzieło z 1982 roku wypada przy nim, ale jestem prawie pewny, że o wiele lepiej, ponieważ Coś to jeden z najlepszych horrorów w historii kina i zapewne każdy fan tego gatunku się ze mną zgodzi.

Grupa naukowców przebywa w bazie na Antarktydzie, gdzie obserwują dosyć nietypowe zdarzenie. Helikopter ze snajperem podąża za psem i próbuje go zastrzelić. Próby ukazują się nieskuteczne i zwierzę ucieka do grupy Amerykanów. Obcy helikopter ląduje i z własnej nieuwagi jeden z załogi wysadza go. Jeden z ocalałych zaczyna coś mówić i okazuje się, że jest Norwegiem. Zaczyna strzelać do psa, lecz trafia jednego z naukowców, przez co kapitan amerykański go zabija. Po tym zajściu naukowcy postanawiają zwiedzić bazę Norwegów, która znajduje się nieopodal. Wszyscy norwescy naukowcy nie żyją. Po wyjściu z bazy zauważają dziwne, nienaturalnie wyglądającą bestię, którą zabierają ze sobą. Pies, którego ścigali Norwedzy w nocy zamienia się w potwora, który wygląda podobnie do stworzenia, które przywieźli. Załoga zabija dzikie monstrum i wydaje się, że sytuacja jest opanowana, lecz po głębszej analizie zwłok istot wychodzi na to, że naukowcy mają do czynienia z inteligentną istotą, która potrafi odtworzyć w stu procentach każde żyjące stworzenie. Nie wiadomo kto w bazie jest zakażony...


Coś jest rewelacyjnym filmem. Mamy tu wszystko czego potrzeba prawdziwemu horrorowi. Świetny scenariusz, gra aktorska, reżyseria, muzyka i interesujące potwory. Akcja wciąga od pierwszej minuty, a po scenie gdzie wspomniany wyżej pies przechodzi mutacje, to jestem pewny, że nie zmrużycie powieki choćby na chwilę. Klimatu dodaje śnieżna sceneria, która jak dla mnie dodaje uczucia beznadziejności sytuacji bohaterów. Widać, że nie mają jak, ani gdzie uciec, a jeszcze do tego nie wiedzą czy któryś z nich nie ma w sobie obcego stworzenia. Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie. Wygląd stworów zmusza widza aby oglądać film na kolanach, po prostu mistrzostwo. Coś w wielu miejscach potrafi przerazić i zaskoczyć, a zakończenie nie wykłada kawy na ławę, tylko pozwala widzowi wysnuć własną wizję przyszłości tych co ocaleli. Według mnie ta pozycja jest obowiązkowa dla każdej osoby, która się interesuje tematyką grozy. Warto zaznaczyć, że Coś doczekał się prequela w 2011 roku, a także została stworzona gra komputerowa o tym samym tytule w 2002 roku. 


SCREENY




TRAILER


OCENA
9,5/10

środa, 23 maja 2012

Martwe zło (1981)


MARTWE ZŁO / EVIL DEAD (1981)
reż. Sam Raimi; scen. Sam Raimi
kraj produkcji: USA


Evil Dead to jeden z największych klasyków kina grozy, który powstał w cudownych latach '80, czyli wtedy co takie hity jak Lśnienie, Koszmar z ulicy Wiązów czy Piątek trzynastego. Jest to debiut Sama Raimi, który mimo budżetu 350 tysięcy dolarów przeszedł do kanonu i doczekał się równie świetnych kontynuacji, a także gier komputerowych.

Grupa pięciu przyjaciół - Ash, Linda, Scott, Cheryl i Shelly postanawiają spędzić weekend w domku. Już sama trasa nie jest przyjemna, bo prawie mieli wypadek, a most przez który musieli przejechać rozsypuje się. Po przyjeździe na miejsce się okazuje, że ich lokum nie jest tak cudowne jak sobie wymarzyli. Z zewnątrz wygląda na strasznie zaniedbane i w środku także nie jest lepiej. Po pewnym czasie zaczynają słyszeć dziwne odgłosy w piwnicy. Ash i Scott wyruszają to sprawdzić i nikogo tam nie ma, lecz znajdują tam księgę oprawioną w ludzką skórę oraz magnetofon szpulowy z taśmą. Nastaje zmrok i wszyscy postanawiają odtworzyć nagranie. Okazuje się, że przez to wskrzesili pradawne demony, które będą chciały ich zabić za to, że zostały zbudzone...

Największą zaletą tego filmu jest szybka i konkretna akcja. W przeciągu każdej minuty tyle się dzieje, że nie ma opcji aby widz się nudził. Już w pierwszych dziesięciu minutach można ładnie podskoczyć i zdarzy się to niejednokrotnie. Drugie co jest w mojej opinii genialne to rola Bruce'a Campbella, który wciela się w postać Asha. Aktor jest idealnie stworzony do tej roli. Jego mimika, odruchy, zachowanie zostają w pamięci na długo. Stał się postacią tak kultową, że nawet komiksy z serii Army Of Darkness są zdobione jego podobizną. Na wielki plus zasługuje praca kamery. Niektóre ujęcia jak np. zbliżające się tytułowe "zło", genialnie budują atmosferę. Jak pisałem wcześniej, budżet filmu był znikomy, więc kuleją efekty specjalne. Uważny widz zauważy w jednej scenie rurkę wystającą z twarzy umarlaka, czy linkę do której przyczepiony jest inny.


Warto zaznaczyć, że film był strasznie ścigany przez cenzurę i przez wiele lat ciężko było o wersję nieocenzurowaną. Scena w której jedna z bohaterek, Cheryl, jest gwałcona przez drzewo, została zakazana w kilku krajach między innymi w Niemczech, Finlandii i Islandii. Film w Polsce na początku lat '90 został wydany na VHS pod tytułem "Umarli straszą". Z ciekawostek mogę jeszcze powiedzieć, że domek w którym toczy się prawie cała akcja filmu, nie miał piwnicy. Sceny w niej były kręcone w piwnicy na farmie producenta. 


Martwe zło znajduje się w mojej osobistej czołówce filmów lat '80. Powala klimatem, szybką akcją i scenami gore. Każdy fan kina grozy powinien się koniecznie zapoznać z całą sagą filmu, mimo iż pozostałe części są fuzją horroru z komedią, ale dalej zobaczymy w nich fenomenalną grę Bruce'a Campbella i mnogość scen gore.


SCREENY




TRAILER


OCENA
9,5/10